Dzień dobry!
Rychło w czas, bo minęło bardzo dużo czasu od kiedy byłam tutaj ostatnio, ale z racji końca semestru, a co za tym idzie sesji, jak również podpisania umowy na pierwsze (sic!) mieszkanie, wyplułam się zarówno z wolnego czasu, jak również - nie oszukujmy się - chęci przyjścia na bloga w ciągu tych kilkunastu minut zupełnie wolnych w tygodniu. Cóż, wolałam odespać.
Wracam w każdym razie. Ustaliłyśmy też z Kasią, że posty będą publikowane tutaj inaczej niż do tej pory, bo co dziesięć, nie pięć dni. Nadal zapraszamy w "wielokrotności piątek" w dacie, z tym że w schemacie 5-15-25. Obiecuję, że już dalej nie będę tego psuła (w każdym razie naprawdę się postaram!).
A w temacie postu na wstępie chcę powiedzieć, że rozpocznie on nową serię. Ja się urządzam, Kasia robiła to niedawno, a ponieważ na Instagramie (zapraszam na @zimnekawy) tematyka wnętrza pokoju dziecięcego cieszy się dużym zainteresowaniem, być może uda nam się zebrać tutaj również w tym temacie najważniejsze kwestie organizacyjno-inspirujące dla niektórych z Was. Ja w każdym razie dziś podchodzę do tego bardziej "na dorosło" i choć sama niekoniecznie korzystałam z rozwiązań z sieci, zawsze chętnie podzielę się tym, co zapisałam w baaardzo obszernym folderze "to do", który może kiedyś się ziści. Albo i nie, ale stanowi fajne rozwiązanie do małych przestrzeni. Nie przedłużam, zostawiam Was ze zdjęciami.
Generalnie, jak widać, jestem fanką narożników i drewnianych dodatków. Zarzekałam się na wszystkie strony, że nie będę mieć w domu białych mebli, a ostatecznie mam w salonie wszystko białe, z dodatkiem drewnianego stolika kawowego, który ukochałam sobie wiele lat temu i pewnie pękłoby mi serce, gdybym go miała wyrzucić.
Rzecz jasna pinterest jest kopalnią inspiracji, które w większości się nie spełniają, ale kiedy pierwszy raz usiadłam w tym swoim salonie pomyślałam sobie ze śmiechem, że na prywatnym blogu dawno temu dostałam zdjęcie wnętrza, które w oczach czytelników by do mnie pasowało... I wszystko jest takie samo. Naprawdę do tego nie dążyłam! Ale mimo wszystko uważam, że wiele jest prawdy w powiedzeniu "pokaż mi jak mieszkasz, a powiem Ci kim jesteś". Przy czym ma to zastosowanie w typowo swoich miejscach, nie wynajętych. Ale jakiś ułamek naszej osobowości zostawiamy przecież w każdym miejscu, w którym spędzamy dużo czasu. I tak, choć przez całe życie nie lubiłam doniczkowych kwiatów, dziś nawet w biurze mam ich pół parapetu. Więc, chyba coś w tym jest ;-)
Dajcie mi koniecznie znać, jakie wnętrza Wy lubcie i czym się kierujecie kupując rzeczy do domu - inspiracją z sieci, dostępnością gadżetów w sklepie, czy może stworzonym przed laty wyobrażeniem?