facebook google instagram
Obsługiwane przez usługę Blogger.
  • Home
  • baby
  • BOOKS / MOVIES
  • Beauty / Fashion
  • Life Style
  • About
  • Contact
  • COOPERATION

Zimne kawy. Tworzone z myślą o kobietach.

 
Święta za pasem, w większości domów pachnie choinką i kończy się zadawanie pytań „co kupić…”. Ponieważ duch świąt zagląda przez okna, przychodzę dziś z Tagiem, starym niczym blogsfera i moja w niej obecność, a jednak, mimo wszystko, nie znalazłam nowszego!

1. Kiedy zaczynasz przygotowania do Bożego Narodzenia?
Kasia: Samo sprzątanie zaczęliśmy w tym tygodniu. Mycie okien, układanie perfekcyjnie wszystkiego jakby to było najważniejsze w tym okresie. ;D  Gotowanie zaczęłam dziś i właśnie w przerwie tworze dla Was post.  A jeżeli chodzi o prezenty to zwykle zaczynam je wymyślać parę tygodni przed świętami, ale kończy się to tak, że kupujemy je na ostatnią chwilę. Robiliśmy już 3 podejścia do nich...

Daria: Chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Zazwyczaj po Mikołajkach kupuję pierwsze prezenty, lub chociaż rozglądam się nimi czy podpytuję co komu i w jakiej formie… W tym roku, wyjątkowo, ostatni prezent przyszedł w piątek pocztą, a stricte ostatni zakupiłam dopiero w sobotę. 

2. Posiadasz kalendarz adwentowy?
K: Nigdy nie posiadałam. Jeżeli już miałam te z czekoladkami to naraz.. Łakomczuchy tak mają. ;D
D: Nie, choć chciałam go nawet kupić. 

3. Jakie są Twoje ulubione filmy świąteczne?
K: Tylko nie Kevin... Ja wiem, że to tradycja, ale nie. Dość. Dziś Krzysiek śmiał się do Karoli, że jak ona będzie miała 20 lat to też będzie leciał. ;D Nie mam ulubionych. Zazwyczaj oglądamy bajki. Są najlepsze po prostu. Listy do M też w sumie nie najgorsze.
D: Muszę o tym wspomnieć na wstępie, żeby była jasność – nienawidzę Kevina. Po okresie dzieciństwa obejrzałam go raz, na szczęście niezbyt dokładnie…
Lubię natomiast Cztery gwiazdki (choć na ogół nie lubię komedii), Opowieść wigilijną w każdym wydaniu, Mikołaja z 34. ulicy (to mi chyba nie minie!), a w tym roku jeszcze Miłość jest wszystkim. Na przekór Listom do M. (o zgrozo!).

4. Czy masz jakieś wesołe wspomnienia świąteczne?
K: Każde święta są wyjątkowe i wesołe. Ale do historii przeszła Kasia w wieku 6 lat. Jak byliśmy z rodzeństwem mniejsi to tata nagrywał każdą imprezę, święta, urodziny i tego typu wydarzenia. Więc na jednym z tych filmów mała Kasia dostała zabawkową kasę pod choinkę i otworzyła sklep w swoim pokoju. Tata, więc pyta Kasię czy w tym sklepie jest tanio czy też drogo a Kasia dumnie odpowiada `trochę tanio trochę drogo`. Do tej pory się ze mnie śmieją. ;D
D: Nie wiem czy wesołe, ale myśląc o świętach przypominam sobie dom babci, w którym zawsze pachniało mandarynkami, a do którego zawsze zakradał się Mikołaj, zostawiał prezenty tuż przed kolacją i chociaż czekałam na niego co roku, nigdy nie udało mi się zobaczyć kto i kiedy tak naprawdę je zostawia…  

5. Jak wygląda Boże Narodzenie w Twoim domu?
K: Jedzenie, jestem łakomczuchem w końcu. Ale tą wyjątkowa atmosferę. Sztuczną, bo często sztuczną, ale czasem fajnie jest choć przez te 3 dni odpocząć od tego całego zgiełku, który towarzyszy nam na co dzień.
D: Od kilku lat Wigilię spędzamy już nie u babci, ale w domu rodziców. Zazwyczaj dzień czy dwa przed ktoś ubiera choinkę, co wcale nie sprawia, że całkowicie udaje się uniknąć nerwówki pod tytułem „nie zdążymy”. Po kolacji zazwyczaj oglądamy film z gorącą, typowo zimową herbatą. Pierwszy dzień – de facto mój ulubiony – zaczyna się od Mikołaja z 34. ulicy, później jest obiad u babci i czas typowo rodzinny. Drugi dzień wypełniony jest dziećmi :).
 
6. Co najbardziej lubisz w Świętach Bożego Narodzenia?
Spokój, kiedy emocje związane z przygotowaniami opadną.

7. Czy masz jakieś tradycje świąteczne?
K: Nie wiem czy to tradycja, ale Krzysiek przejął ją po moim tacie. Zawsze, gdy któryś z nich idzie po choinkę to wraca nietrzeźwy. Często i bez choinki. ;D
D: Poza dwunastoma potrawami, kolędami, wspólnym oglądaniem filmów, do których poza świętami nigdy się nie wraca, pasterką… Chyba nie.
Chociaż. Drugi dzień świąt tradycyjnie już spędzam w gronie najbliższych osób, które nie są moją rodziną, przynajmniej oficjalnie. Czy to jest kawa przy serniku z przyjaciółką, czy spacer po starówce z koleżanką… 

 
 8. Jakie są Twoje ulubione piosenki świąteczne?
K: Nie mam, ale lubię kolędy.
D: Last Christmas, no przepraszam. Nie wyobrażam sobie świąt bez Wham. A swoją drogą od kilku lat zamiast tych typowo świątecznych piosenek podśpiewuję raczej kolędy, w tym roku bezsprzecznie na szczycie jest Mario, czy Ty wiesz. 

9. Jaką będziesz mieć choinkę w tym roku?
Żywą, bez bombek. 

10. Jaki jest twój ulubiony zapach świąteczny?
K: Zapach choinki. To stu procentowe święta.
D: Pomarańcz z goździkami. I mandarynki, choć teraz już nie są jedynie na święta, kojarzą mi się typowo z Bożym Narodzeniem.

11. Jaki kolor lampeczek choinkowych lubisz najbardziej?
K: Żółte, białe. Średnio lubię kolorowe.
D: Białe!

12. Odliczasz dni do świąt?
K: Nie.
D: Raczej nie.

13. Ulubiony świąteczny napój?
K: Kakao. Wypiłam już 10 litrów. Najlepsze rano i wieczorem.
D: Zawsze i wszędzie – herbata.

14. Ulubiona świąteczna potrawa?
Zupa grzybowa. Ale tylko ta w wydaniu babci. 

15. Jak wygląda twój dom podczas okresu świątecznego?
K:W sypialni wiszą lampki na oknie. W kuchni stoi mała choinka i wielka bombka obok sobie leży, a w salonie stoi choinka. Skromne dodatki, które dają trochę tego nastroju.
D: W tym roku jest tylko choinka.


źródło zdjęć: tumblr. 
grudnia 20, 2018 No komentarze

Trochę nawiązując do poprzedniego postu Kasi, w którym dzieliła się z Wami pomysłami na prezenty dla najmłodszych, przychodzę dzisiaj z propozycją dla starszych. Nie jest to bynajmniej post stricte odnoszący się do świąt, ale jeśli szukacie pomysłu na podarunek książkowy, nie mogłam trafić z tą pozycją w lepszy czas. Od momentu, kiedy przeczytałam pierwsze zdanie opisu tej książki byłam pewna, że odłożę na rzecz tej pozycji wszystkie inne, choć zalegający na parapecie stosik już dawno skradł go całkowicie. Parapet, rzecz jasna.

A mimo to bałam się tej książki, głównie z jednego powodu - narracji dziecka, którą łatwiej niż jakąkolwiek inną popsuć choćby jednym, nietrafionym elementem. 

Zach to wrażliwie, pozostawione samo sobie dziecko, które po rodzinnej tragedii stara się poradzić ze swoimi demonami na swój sposób. Niekoniecznie trafiony, ale czego spodziewać się po sześciolatku. Co prawda niejednokrotnie odniosłam wrażenie, że jak na dziecko w tym wieku jest mocno samodzielny, trzeźwo myślący i dojrzalszy niżeli powinien być taki chłopiec. Ale może to kwestia tego, że kiedy rodzice sami nie radzą sobie ze sobą, dziecko w pewnym sensie musi dojrzeć, by zadecydować o sobie, choćby na niewielkiej płaszczyźnie.
Tego dnia sześcioletni Zach powinien był zostać w domu. Do jego szkoły wpadł uzbrojony napastnik i zabił dziewiętnaście osób, w tym Andy’ego, starszego brata Zacha. Dręczony przez koszmary chłopiec nie może liczyć na wsparcie najbliższych. Pogrążeni w żałobie i skupieni na własnym cierpieniu rodzice na ogół zbywają go niecierpliwym: ”nie teraz”. Osamotniony Zach odnajduje sposób na wyjście z traumy. Ucieka w świat wyobraźni - czyta i maluje, co pomaga mu zrozumieć i uporządkować własne uczucia. Odnajduje też sposób, jak pomóc najbliższym i sprawić, by przestali się zasklepiać w cierpieniu. On po prostu chce, by znów było jak kiedyś. 

Po kilkudziesięciu stronach podzieliłam się z Kimś myślą, że to chyba najlepsza książka, jaką wzięłam do ręki w tym roku i choć staram się być w tych osądach - zwłaszcza kiedy chodzi o książki - mocno ostrożna, mogłabym długo dyskutować na temat tego, kiedy ostatni raz spotkałam podobnie wciągającą opowieść osadzoną na gruncie psychologicznym, która nie pochodzi z serii Skrzywdzonych czy Prawdziwych historii. Choć z drugiej strony - łączy je jedynie tematyka, bo sam sposób przedstawienia tej historii jest zupełnie inny, abstrahując nawet od dziecięcej narracji. Kolor samotności to emocjonująca, chwytająca za serce opowieść rodziny, która rozbita po stracie dziecka i brata próbuje ułożyć sobie życie. Albo - może inaczej - uświadomić sobie, że tak naprawdę to życie toczy się dalej, choć zabrakło w nim jakże istotnego elementu, Andy'ego.

Jak to zwykle bywa, nie chcę powiedzieć zbyt wiele, więc po prostu zamilknę. Na koniec jeszcze jedno - uważam, że jest to jedna z tych książek, z którą każdy powinien się zapoznać. Zwłaszcza, jeśli jest lub planuje zostać rodzicem. Choć nie tylko. 

Mocne 6/6. Nie pamiętam, kiedy ostatnio oceniłam tak cokolwiek.

grudnia 10, 2018 No komentarze

Cześć wszystkim!
Ja wiem, wiem, że Mikołajki już jutro, ale...! Może są tu jeszcze takie gagadki jak ja, które nie mają kupionych wszystkich prezentów świątecznych? Musicie wiedzieć, że nie jestem dobra w kupowaniu prezentów, ale mimo wszystko bardzo lubię to robić. Pomyślałam,  że napiszę Wam małą listę prezentów dla najmłodszych. Coś tam jako matka dwójki maluchów wiem. Sami pewnie wiecie, że wybór w sklepach jest ogromny, a tym bardziej przed świętami, ale na co zwracać większą uwagę, co się przyda bardziej rodzicom, a co spodoba się dzieciom?


Zacznę od ubranek, moim zdaniem jeden z tych prezentów, który na pewno się przyda i nie będzie leżeć w kącie. Ale nie jest z nim tak łatwo. Nie wystarczy dowiedzieć się jaki rozmiar nosi maluch, bo nie każdy ma taki sam gust jak my, dlatego dobrym rozwiązaniem w tej sytuacji jest bon na zakupy. Mama idzie i wybiera ubranka, które jej odpowiadają. Każdy zadowolony. Oczywiście, włącza się nam wtedy lampka, ile? Tyle, na ile Cię stać i uważasz, że to odpowiednia kwota.


Maskotki interaktywne. Nie należą do najtańszych, ale są naprawdę świetne. Są to jedne z tych zabawek w naszym domu, które są cały czas używane. Warto się dowiedzieć czy dziecko nie posiada już takiej, a może mama myśli nad kupnem któreś? Ja osobiście polecam je w stu procentach. Wybór naprawdę jest spory. Nasze serce skradły szczeniaczki uczniaki (wcale nie mamy 3 sztuk, wcale...)

Zabawkami jest ogólnie tak, że ich jest zawsze za dużo i rodzice ich nie chcą za bardzo. Ale są takie, które zawsze skradną serce naszego malucha. Ich ulubieńcy z bajek. Do dziś oglądając filmik, na którym Karola znajduję swoją Mini mam łzy w oczach. Laska tak ją pokochała, że jest z nią 24/7. Nie pytajcie co, by się stało, gdyby ją zgubiła...

Komplet pościeli. Jej również nigdy mało. Każdej mamie zawsze się przyda kolejny komplet.  Nie jest to prezent tylko dla najmłodszych. Starszaki są również z niej zadowoleni. Rok temu mój brat dostał od nas pościel z Barceloną, której mój mąż do tej pory mu zazdrości. 

Biżuteria. Mały skromny drobiazg jest również fajnym pomysłem. Ale tu też uważamy. Nie każda mama chce by jej maluch od małego nosił biżuterię. Tu podstawą jest rozmowa z rodzicami dziecka, czy sobie życzą tego typu prezenty.


A może akcesoria do pokoju malucha? Nie mówię tu tylko o najmłodszych, ale i dla starszaków. Często rodzice myślą o zakupie jakieś pułki czy innego drobiazgu, który się przyda, ale zawsze zapominają go kupić.  Sławne już baseny z piłkami, czy też tipi. Jest tego naprawdę sporo.

Książki. Ich nigdy za mało! Dla każdego wieku idealne.

Gry planszowe. Czy Wy też pamiętacie te czasy, gdy siadało się całymi rodzinami do chińczyka? Warto dbać o ten czas.

Jeżeli chodzi o starsze dzieci. To na pewno najbardziej popularne są wszelkiego rodzaju gry na pc czy konsole. Nasze starsze maluchy szaleją za youtuberami, więc książka ulubionego youtubera czy bluza jest świetnym prezentem. 

Elektronika. Dla niejednego dziecka nowy smartphone to teraz spełnienie marzeń. 

Jakie Wy macie pomysły na prezenty dla najmłodszych i tych starszych? Chętnie zapoznam się z Waszymi pomysłami. Może, któreś wykorzystam. Kilku maluchów czeka na prezenty od nas. Nasze córki w tym roku dostaną kuchnię drewnianą do nowego pokoju. Na Mikołajki dostają zestawy kuchenne, które przydadzą się do kuchni. 


grudnia 05, 2018 6 komentarze

Kilka miesięcy temu, widząc w kinie zwiastun Narodzin gwiazdy, jak zapewne większość (potencjalnych) odbiorców, nie mogłam uwierzyć w to, że kobieta "stojąca przede mną", uśmiechająca się z ekranu, tak zwykła w swojej niezwykłości, jest osobą, której nie lubię od dawien dawna, jeszcze sprzed kreacji mięsnej podczas jednej z gali. Lady Gaga, w związku z tym filmem, od samego początku budziła kontrowersję i z całą pewnością to jej nazwisko, znacznie bardziej niż Coopera, przyciągnie do kina widzów. Czy słusznie? 

Mogłoby się wydawać, że to historia jakich wiele - muzyk, światowej sławy gwiazda rock'n'rolla, będąc pod wpływem dużej ilości alkoholu, w podrzędnej knajpie na przedmieściach spotyka dziewczynę, której talent nie budzi dyskusji, a która niedoceniona przez wytwórnie płytowe, tkwi w martwym punkcie, śpiewając głównie w barach. Nie trzeba widzieć więcej niżeli zwiastun, by nabrać pewności, że tych dwoje ma się ku sobie. Kariera Ally przy Jack'u rozwija się (zbyt) szybko, ale słysząc tę muzyką nie sposób kwestionować tempa, jakie nabrała i miłości, jaka narodziła się w sercach odbiorców. Od seansu próbuję przestać jej słuchać... i klops, replay.


Abstrahując od Gagi, od której nie mogłam oderwać wzroku i Coopera, którego postać ma w tym filmie co najmniej dwojaki wydźwięk, to historia trudnej miłości i wiary tej jednej osoby, że jesteśmy w stanie podbić serca i spełnić swoje marzenia. Do tego oparta na pięknej muzyce i świecie, którego każdy z nas w jakimś stopniu zawsze był ciekaw. 


Czytałam niedawno artykuł o Lady Gadze w Wysokich Obcasach - o kreowaniu wizerunku, problemach z tożsamością, zespole stresu pourazowego i szukania swojego miejsca. Również o marzeniach o zostaniu aktorką. Padło w tym tekście zdanie odnośnie tego, że krytyków filmowych odrzuca w tym filmie wszechobecność Coopera - reżysera, współtwórcy scenariusza, autora piosenek, odtwórcy głównej roli męskiej - a mimo to film ma szansę na trzynaście nominacji do Oscara, podbił serca widzów na festiwalu, gdzie miał swoją premierę i zachwyca nawet tych, którzy podchodzą do niego z największą rezerwą. 

Jest w nim kilka przepięknych scen, nieprzerysowanych, a co najważniejsze - prawdziwych. Nie jest to typowa muzyczna komedia o wschodzącej gwieździe, ale raczej dramat oparty na dźwiękach, przy czym nie mam tu już na myśli jedynie muzyki. Może powinnam tę myśl bardziej rozwinąć, ale - szczerze mówiąc - zupełnie nie chcę tego robić. 


Chciałabym tu zaspojlerować dwie cudowne sceny, ale zanim powiem o trzy słowa za dużo - na koniec dodam już tylko, że nie sposób się tutaj nie wzruszyć. A jeśli ścieżka dźwiękowa pochłonęła Was - jak dużą część odbiorców - przed seansem to ostrzegam, że później będzie już tylko gorzej. 

Widziałam w tym roku całą masę filmów, a mimo to ten zapamiętam jako jeden z najlepszych. Ale na podsumowanie też przyjdzie czas, pewnie w styczniu. 


zdjęcia z filmu: grafika google
gazeta: Wysokie Obcasy nr 12 (79) Grudzień 2018
grudnia 02, 2018 No komentarze

Niezależnie od tego jaką mamy cerę – suchą, tłustą, ze strefą T, naczynkową czy wrażliwą – jesień i zima nie są naszymi sprzymierzeńcami. Problem przesuszonej skóry dotyka praktycznie nas wszystkich. Jak pielęgnować naszą skórę w tym czasie i jakich kosmetyków używać?

Mróz, wiatr i grzejniki w naszych domach przynoszą suche powietrze. Zmienia się również nasza dieta. Mniej chętnie niż latem pijemy wodę. ( jak u Was z piciem jej?Ja ciągle walcze ze sobą, by pić 2 litry dziennie.) O owocach, które dostarczają nam witaminy również zapominamy. To wszystko negatywnie wpływa na kondycję naszej skóry i prowadzi do jej nadmiernego przesuszenia.

Jak nawilżać skórę od środka?
Pielęgnacja skóry powinna zacząć się od środka. Pijmy dużo wody, pamiętając jednak, że sama woda nie zapewni nam idealnego nawilżenia i odżywienia skóry. Oprócz wody, w codziennym pielęgnacyjnym menu powinny znaleźć się koktajle ziołowe i warzywne. Jedzmy również owoce. Przede wszystkim te zawierające witaminę C, która stabilizuje kolagen i elastynę, dzięki czemu nasza skóra jest bardziej jędrna. Dodatkowo, witamina C stymuluje organizm do produkcji własnego kwasu hialuronowego, który zachowuje się jak gąbka – chłonie wodę zewsząd do skóry, dzięki temu skóra jest dobrze nawilżona.

Pielęgnacja od zewnątrz – czyli jak nawilżać.
Wystrzegajmy się kremów nawilżających. Skóra od zewnątrz musi być zabezpieczona. Dlatego jesienią i zimą powinniśmy wybierać te kosmetyki, które zostawiają na skórze ochronny filtr. I choć w tym momencie znaczna część osób, która ma tłustą skórę lub cerę z tzw. strefą T skrzywi się na ten pomysł to nienatłuszczanie skóry jest niestety jednym z podstawowych pielęgnacyjnych błędów. Boimy się, że skóra będzie się świeciła, używamy kosmetyków hamujących wydzielanie sebum. Są to zazwyczaj preparaty na bazie alkoholu, zaburzające prace gruczołów odpowiedzialnych za produkcję sebum. To wszystko sprawia, że jednocześnie mamy i przesuszoną i przetłuszczoną skórę. Dopiero jeżeli będziemy skórę tłustą odpowiednio natłuszczać i odpowiednio odżywiać od środka to problemy z wydzielaniem sebum się zmniejszą.
Jakich składników powinniśmy w kremach szukać?
-oleje roślinne (np.olej jojoba, palmowy, kokosowy)
-oleje mineralne (wazelina, parafina )
-ceramidy
-glicerna
-masło kakaowe
-masło shea
-kwas hialuronowy i jego pochodne
-filtry przeciwsłoneczne

Jak dbać o skórę zimą?
1. Dokładnie oczyszczamy twarz rano i wieczorem delikatnymi preparatami do demakijażu.
2. Przed każdym wyjściem na dwór pamiętamy o nałożeniu kremu ochronnego
3. Po kąpieli smarujemy ciało balsamem nawilżającym. Temperatura i ciepłe zimowe ubrania wysuszają skórę całego ciała.
4. Nie zapominajmy o zabezpieczeniu przed zimnem ust, uszu i dłoni.
5. Raz w tygodniu robimy maseczkę kosmetyczną, która nawilży, odżywi i wzmocni naskórek.
listopada 20, 2018 No komentarze

Abstrahując w ogóle od tematyki programu i mojej wątpliwej już dziś sympatii do prowadzącego – natrafiłam, bodajże w któryś wtorek, na reklamę Wojewódzkiego, którego gościem była Magdalena Boczarska, a w której zaistniał dialog:
M.B. - Młode dziewczyny pisały do mnie z pytaniem czy muszą kochać chłopaka, z którym przeżywają swój pierwszy raz.

K. W. - Ja Wam powiem – nie musicie! Ani pierwszy, ani drugi, tak do siódmego.

- Ja też im tak mówiłam. 

Pozostawię Wam w domyśle co mi opadło, kiedy to usłyszałam :)


Jednym z „dobrodziejstw” naszych czasów niewątpliwie jest powszechny dostęp do mediów. O czarnych dziurach Internetu mówi się najwięcej, ale zauważam – zapewne nie ja jedyna – że coraz modniejszym staje się zdanie: „nie mam w domu telewizora”. Pomijam, że zazwyczaj jego brak ludzie zapychają szitem z sieci, ale to temat na oddzielny post, którego w tym momencie zupełnie nie planuję popełniać.

Rzecz w tym, że rzucenie takiego hasła w telewizji, w godzinie szczytu, kiedy nastolatkowie wracają ze szkół i poświęcają ten swój obiad na zerkanie kątem oka na to, co leci na plazmie czy innym LCD-ku jest chyba zbyt lekkomyślne w dobie dzisiejszych przekonań, że dzieci chcą być „jak ktoś”, papugują zachowania i szybciej robią niż myślą.

Nie chcę wchodzić tutaj w polemikę odnoszącą się do słuszności (tudzież jej braku) w przytoczonym dialogu. Generalnie chodziło o to, że po ubiegłorocznej roli Wisłockiej Boczarska jest postrzegana jako osoba „posiadająca większą wiedzą”, a co za tym idzie – pewien autorytet w temacie, o którym jeszcze niedawno niewiele się przecież mówiło. Powiedzmy, że tym bardziej dowodzi to mojemu przekonaniu, że dostęp do mediów powinien być kontrolowany. Nie tylko na poziomie dziecko-rodzic, bo również (z czym sama mam problem) na tej ja-ja. 

Zdecydowanie więcej uwagi poświęcamy na przeglądanie różnego rodzaju treści – zdjęć, artykułów, forów czy nic nie wnoszących dyskusji – niżeli na selekcję informacji, które nasz mózg filtruje głównie po to, żeby „się odmóżdżyć”. W efekcie niech pierwszy rzuci kamień ten, który nigdy nie skończył oglądając koty czy inne pandy na yt, czy czytając naprawdę dziwne rzeczy na stronach, o których istnieniu nie miał pojęcia… 

Głównie w kontekście tych „śmieci” mówi się odnośnie Internetu, ale – jak widać i co wcale nie trudno zauważyć – 15 sekundowy spot w telewizji, wyrwanej z kontekstu wypowiedzi trwającej zapewne kilka minut (gdyby i cały program nie był cięty w dziwny sposób) potrafi dać zielone światło nastolatkom, którzy pełni pytań i pozostawieni z nimi sami sobie… posłuchają Pani z Telewizora. 

Niejednokrotnie już sama sobie obiecywałam zrobić porządek w telefonie (to na nim najwięcej korzystam z Internetu) i postanawiałam większą uwagę zwracać na selekcję treści niżeli na treści same w sobie… i zaledwie kilka dni temu powiedziałam do Kasi, że zbieram miliony pierdół, z których chciałam nie-zgubić tylko jednej rzeczy, aż sama zaczynam się w nich gubić… 

Nie jestem w tym temacie żadną alfą czy omegą, ale apeluję – zwróćcie większą uwagę na to, czym karmicie mózgi i – tym bardziej! – na to, co wpada do wciąż rozwijających się umysłów Waszych pociech!

Przebitki instagrama @zimnekawy - zapraszamy! :)


listopada 11, 2018 No komentarze

Cześć wszystkim!
Tak, dziś do wszystkich, bo piszemy o perfumach. Jakiś czas temu poznałam nową markę zapachów na polski rynku portugalskiej marki GRADIENT Perfumes. Zapachy dostępne są w czterech wersjach damskich oraz dwóch męskich. Moim nr 1 jest "I am Diana", z Krzyśkiem polubiliśmy się z "Guess Who". Chciałabym Wam dziś przedstawić nuty zapachowe konkretnych zapachów, byście modli na spokojnie wybrać, któreś dla siebie.
I am Diana-
Należy do rodziny owocowych zapachów, ale znajdziecie w nim również nuty kwiatowe oraz świeże. Owoce takie jak: jabłko, cytryna, brzoskwinia. Kwiaty: jaśmin, róża, frezja. Bazą całej kompozycji są fasolka tonka, drzewo sandałowe i piżmo.
Zapach jest świeży, ale jednocześnie słodki. Nie jest ciężki, to zdecydowanie lekki zapach, który utrzymuje się cały dzień na skórze.
Summer Breeze-
Tu znajdziecie zapach z  rodziny cytrusowo-owocowych zapachów. Owoce takie jak: grejpfrut, pomarańcza, mandarynka. Delikatnie dają o sobie znać kwiaty lili i jaśminu.  Bazą całej kompozycji są fasolka tonka, drzewo sandałowe oraz piżmo.
To mój nr 2, który przypomina mi o wakacjach cały dzień. Uwielbiam nuty cytrusowe, które pięknie czuć w Summer Breeze.
Midnight in Paris-
To zdecydowanie mocniejsze zapachy, które pochodzą z  rodziny świeżych, orientalnych, szyprowych oraz ziołowych zapachów. Bergamotka z pomarańczą poczujecie na samym początku, następnie delikatnie dadzą o sobie znać róże i jaśmin orientalny.  Bazą całej kompozycji jest paczuła, wetiwert (trawa zapachowa) oraz wanilia, która nadaje lekkości perfumom.

Friday Night-
To słodki zapach pochodzący z rodziny: kwiatowo-owocowych nut z wanilią. Ma w sobie takie owoce jak: czarna porzeczka i gruszka. Delikatności nadają mu kwiaty: irysa, jaśminu oraz kwiatu pomarańczy. Zapach jest słodki, dlatego w jego bazie nie mogło zabraknąć pralin, paczuły, wanilii i fasolki tonka.

Jeżeli chodzi o męskie zapachy mamy do wyboru dwa.
Guess Who-
Główne nuty zapachowe są drzewno-aromatyczne. Delikatnie dają o sobie znać nuty owocowe takie jak: grejpfrut i mandarynka. Są to mocne zapachy w których znajdziecie również: liść laurowy i jaśmin. Bazą tych zdecydowanych perfum są: drzewo gwajakowe, mech dębowy, paczula (zioło).
Somebody's Hero-
Somebody`s Hero budowany jest na: drzewno-owocowy nutach zapachowych. Głównymi owocami są: bergamotka i śliwka. Znajdziecie w nim również: róże, cyklomen (kwiat),cynamon oraz kardamon. Bazą dla tych perfum był: cedr, wanilia oraz piżmo.


Jeśli zdecydujecie się na zakup, to mamy dla Was rabat – z hasłem 4koziolki możecie kupić te perfumy z 25% rabatem. Dzięki niemu za zapach zapłacicie 45zł! Zamówienia możecie składać na profilach facebook i instagram firmy.
Dajcie znać czy mieliście już okazję poznać te zapachy !
listopada 05, 2018 No komentarze

Jakiś czas temu dzieliłyśmy się z Wami naszą poranną rutyną (moja – tu, Kasi – o, tutaj). Przy okazji tamtego postu obiecałam też odnieść się do tej wieczornej, która moim zdaniem jest dużo ciekawsza – co prawda trochę wody od tamtego czasu upłynęło, ale oto jest, zapraszam. :) 
 
Mój dzień kończy się różnie, w zależności od tego kiedy wyjdę z pracy, ile mam rzeczy do zrobienia po drodze i jakie plany na popołudnie, bo gdzieś w tym ciągłym biegu wciąż staram się znaleźć chwilę „dla siebie”, pójść do kina, spotkać się z koleżanką na dobrej kawie, zaszyć się na kilka godzin w lesie i chłonąć świeże powietrze…

Niezmiennie jednak, czego wymaga ode mnie moje małe, czworonożne  dziecko, ta wieczorna rutyna zaczyna się od spaceru o 20.30. I to, nawet jeśli pada, zdecydowanie jest mój ulubiony moment w ciągu dnia w ostatnim czasie – mogę spokojnie pomyśleć o rzeczach, na które nie mam czasu wcześniej i pobyć sama ze sobą. I, oczywiście!, tym małym stworzeniem błąkającym się pod nogami. :)

Następnie staram się znaleźć jeszcze jedną chwilę spokoju, by móc napić się herbaty i zwyczajnie – a jakże, każdemu się należy! – nic nie robić. Pomiędzy 21.30 a 22.30 jest też najczęściej mój czas na „odmóżdżanie”. W większości przypadków czas na serial czy luźny przegląd instagrama (zapraszamy!).

Później zaczynam popełniać „urodowe błędy”. Podobno te popełniane ze świadomością mają całkiem niezły smak, więc – jako że specjalnie mnie one nie bolą – wyrobiłam sobie z nich całkiem silne nawyki. 


Zmywam makijaż niezmiennie od lat używając do tego płynu micelarnego Garnier. Bezapelacyjnie to mój ulubieniec, który radzi sobie z każdą pozostałością makijażu po całym dniu, kiedy przecież go nie poprawiam (mówiłam już o tym, bardzo tego nie lubię), więc i ta warstwa na twarzy jest o niebo cieńsza niż rano.

Domywam twarz zawsze mydłem czy płynem do kąpieli, który akurat mam pod ręką, nie przywiązuję do niego większej wagi i najczęściej jest to ten duży płyn z pewnego dyskontu ;) 


Myję włosy – codziennie, abstrahując od krążących w sieci teorii, że „włosy przyzwyczajają się do codziennego mycia i zaczynają się go domagać”. Napiszę kiedyś post o włosach – najprawdopodobniej po nowym roku – dlatego teraz nie będę się nad tym specjalnie rozwodzić. Generalnie używam do tego produktów drogeryjnych (ostatnio Fructisa i …. Na zmianę), podobnie jak odżywki – trzy na pierwszym planie to moje ulubieńce. 


Jako że mam suchą skórę, na jednej z promocji w Rossmannie wynalazłam ostatnio balsam w żelu z Neutrogeny i przepadłam. Błyskawicznie się wchłania, nie pozostawia tłustego osadu na skórze, czego naprawdę nienawidzę! Do tego nie podrażnia zapachem i daje poczucie błyskawicznej lekkości i gładkości. W dodatku jest to formuła stworzona na bazie kremu do twarzy, tak więc w przypadku braku tego drugiego – spokojnie można „maznąć” nim nieco ponad dekolt. Choć ja do twarzy używam akurat Lirene. Nie wiem które to moje opakowanie. Lubię, polecam. 


Popełniając kolejny błąd polegający na nie suszeniu i nie związywaniu włosów – idę czytać. Do łóżka, bo to zdecydowanie moje ulubione miejsce do tej czynności. Słucham przy tym muzyki, najczęściej radia. Nie rozprasza mnie to absolutnie, w dodatku daje mi większe poczucie tej „chwili dla siebie”. 

Na dobranoc zawsze myśli wędrują w stronę pracy – cóż, ten typ tak ma. Dziesięć razy sprawdzam budzik. Uznaję, że stanowczo za późno chodzę spać, postanawiam poprawę… I tak codziennie… :)
 
Dobranoc!


października 30, 2018 2 komentarze
Newer Posts
Older Posts


Jesteśmy tu dwie, na pozór skrajnie różne. W pewnym momencie postanowiłyśmy połączyć te dwa odmienne spojrzenia na życie i stworzyć miejsce, w którym będziemy mogły podzielić się myślami z kobietami na różnym etapie ich życia. Jeśli jesteś ciekaw jak to się zaczęło, zapraszamy do zakładki O nas u góry bloga.


Follow Us

Etykiety

  • LIFESTYLE
  • DZIECKO
  • BEAUTY / FASHION
  • BOOKS / MOVIES
Tekst i zdjęcia, jeśli nie podpisano inaczej, są naszą własnością. Nie wyrażamy zgody na kopiowanie i udostępnianie.

recent posts

Blog Archive

  • ►  2019 (5)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (1)
  • ▼  2018 (64)
    • ▼  grudnia (4)
      • Christmas tag.
      • Rhiannon Navin - Kolor samotności
      • Pomysły na prezenty dla dzieci.
      • Narodziny gwiazdy
    • ►  listopada (3)
      • Jak dbać o skórę zimą?
      • Nie karm dziecka syfem – trzy słowa o dostępie do ...
      • Zapachy firmy Gradient
    • ►  października (7)
      • Moja wieczorna rutyna
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (7)
    • ►  lipca (5)
    • ►  czerwca (6)
    • ►  maja (6)
    • ►  kwietnia (6)
    • ►  marca (7)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2017 (1)
    • ►  lutego (1)
FOLLOW US @INSTAGRAM

Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates