Tattoo Konwent + co warto wiedzieć o tatuażu
Jestem miłośniczką tatuaży wszelakich. Niemniej odnoszę wrażenie, że
mimo poszerzania świadomości społeczeństwa i pozornej jego otwartości,
te stereotypy dotyczące ozdób na ciele wciąż są aktualne. Pamiętam jak
lata temu mówiło się, że wytatuowani są recydywiści. Później był bum na
ozdoby u kobiet typu motylki na łopatce czy węże na kostce, później
tribale na kości ogonowej (u młodych) i chyba wtedy zauważyłam, że tak
naprawdę wytatuowanych jest więcej i nie wszyscy po kryminale. Nie wiem
czy myślałam tak wcześniej, ale w umyśle dziecka wyrabiają się
przekonanie zgodne z tymi, które głosi otoczenie. Chociaż moi rodzice są
ludźmi raczej otwartymi. (raczej, bo o tym będzie dalej) I chyba obojgu im przeszedł pomysł czegoś na ramieniu czy kostce, ale - pewnie trochę ze strachu - bez większego echa i pozostał niezrealizowany.
![](https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/3b/2a/e2/3b2ae2628b25f6853b7d8d36e0f9b688.jpg)
Artyści pojawiający się na konwencie tworzą w trakcie wydarzenia setki wzorów, traktując ludzkie ciało jak płótno, na którym powstają arcydzieła wykonywane z ogromną precyzją, w swoim realizmie przypominające nieraz prawdziwe fotografie – mówiła Matylda Jellinek, z biura prasowego Łódź Tattoo Konwent w rozmowie z Onetem po ubiegłorocznym Konwencie. *
Pod koniec listopada ubiegłego roku wybrałam
się na Łódź Tattoo Konwent. Z dwóch powodów - po pierwsze: z miłości do piękna
przedstawionego na skórze, po drugie: z ciekawości jak to wydarzenie
wygląda.
Tattoo Konwent to cykl wydarzeń związanych ze sztuką tatuażu i kulturą alternatywną, który od ośmiu lat odbywa się w największych polskich miastach. Jego pierwsza edycja miała miejsce w Gdańsku, potem do grona miast dołączały kolejno: Wrocław, Katowice, Poznań i Łódź. Organizatorzy zapewniają, że chociaż początkowo konwencja przyciągała głównie ludzi związanych z branżą oraz osoby mające już tatuaże, to dziś cieszy się ogromną popularnością również wśród szerokiej publiczności. *
![](https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/87/bb/81/87bb81e62b538c6e4c52913fbf35ac35.jpg)
Bo w ogóle: zauważyliście kiedyś, że ludzie otwarci są do pewnego momentu? Pamiętam
jeszcze ze szkoły historię nauczycielki od angielskiego o tolerancji
działającej w jedną stronę. Opowiadała o wakacjach za granicą i
całonocnych imprezach ludzi z pokoju obok i ich pretensjach o brak
zrozumienia dla nocnego trybu życia (którym nie pozwalali im odpocząć
przez tydzień), ale nie potrafili dostrzec, że sami też widocznie mają z
tym problem.
![](https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/08/7f/2a/087f2a028029630dedbf505c031c9b3a.jpg)
Pamiętam
jak przed przystąpieniem do pracy oglądałam igłę sprawdzając, czy
opakowanie jest zamknięte, jak z ciekawością rozglądałam się po tym
niewielkim, ale ładnym i sterylnym pomieszczeniu i pamiętam jak
powiedział mi, że to uzależnia i rzadko kończy się na jednym.
Później śmiałam się z koleżanką, że gdyby co roku na urodziny tatuować
jedno zdanie, pod koniec życia czytano by mnie jak książkę. Nie sprawdzam tego jednak ;)
Pierwsze pytanie przy nim zawsze brzmi "co to znaczy", drugie, też zawsze: czy bolało? Przy kolejnym kolejność jest odwrotna, pytania te same. Ustalmy
jedną rzecz - tatuaż to pewna ingerencja w nasze ciało, wstrzykiwanie
pod skórę czegoś, na co nie ma miejsca. Śmieję się słysząc, że to
uczucie podobne do pobrania krwi, bo przecież igła to igła. Losie!
Oczywiście, że to nie ma ze sobą nic wspólnego. Skalę odczuwania bólu każdy ma swoją, ja stosunkowo wysoką do tego typu rzeczy, ale - przede wszystkim - tu nie chodzi o ból, ale endorfiny, które się wtedy wydzielają.
I skala tych "motylków", ich skrzydeł trzepoczących gdzieś w brzuchu,
jest większa niż opuchlizna i szok, kiedy po chwili przerwy maszynka
znów wchodzi pod skórę. Mnie bolały poprawki, bo ona już była
opuchnięta.
Pierwszy z tatuaży mam na karku, na co dzień go nie widzę, trochę za nim tęsknię. Za tym, żeby najzwyczajniej móc na niego patrzeć. Dlatego też (okej, okej, nie tylko dlatego!) drugi zrobiłam na nadgarstku, nie sposób go nie widzieć. Absolutnie zdaję sobie sprawę z tego, że może to brzmieć głupio. :)
# 1. TO DECYZJA NA CAŁE ŻYCIE
Dlatego
też musi być przemyślana. Motylki z okazji pierwszego dnia wiosny,
kiedy przechodzi się obok studia i akurat trafił się wolny termin może i
są ładne, ale warto się zastanowić, czy za trzy tygodnie, miesiące czy
lata nie zaczniemy tego żałować. A niestety popularne wzory mają to do
siebie, że w pierwszej kolejności jest ekscytacja, a za chwilę... o boże, co ja zrobiłam.
Teoretycznie
można to usunąć albo zakryć. Uświadommy sobie jednak, że usuwanie
tatuażu boli dużo bardziej niż jego zrobienie, trwa dłużej, jest
bardziej kosztowne i tak jak zrobienie go zostaje do końca życia -
usunięcie go nie daje tak spektakularnych efektów. Laser rozbija
cząsteczki tuszu pod skórą, ale on nie wyparuje. Blizna zostanie i
atrakcyjna nie będzie. A szukanie kolejnego nie mającego najmniejszego
znaczenia wzoru tylko po to, żeby zakryć ten pierwszy może się okazać
kolejną pomyłką. A zaryć jedno, które miało zakryć drugie... cóż, będzie
jeszcze trudniej. Poza tym można się w tym zapętlić.
Anegdotka od tatuażystki, z którą znalazłam ostatnio nić porozumienia jest taka, że jeden z jej studyjnych kolegów zrobił klientowi kruka na łopatce, który był - mogłoby się zdawać - silnie zakorzenionym i pewnym pomysłem. Wyszedł ze studia naprawdę zadowolony, pojechał do znajomych... wrócił następnego dnia, żeby kruka zakryć, bo znajomym się nie spodobał. De facto chodzi mi o to, że jeśli jest to decyzja na całe życie - nie będzie przemyślana, ale przede wszystkim, niech będzie Wasza.
Anegdotka od tatuażystki, z którą znalazłam ostatnio nić porozumienia jest taka, że jeden z jej studyjnych kolegów zrobił klientowi kruka na łopatce, który był - mogłoby się zdawać - silnie zakorzenionym i pewnym pomysłem. Wyszedł ze studia naprawdę zadowolony, pojechał do znajomych... wrócił następnego dnia, żeby kruka zakryć, bo znajomym się nie spodobał. De facto chodzi mi o to, że jeśli jest to decyzja na całe życie - nie będzie przemyślana, ale przede wszystkim, niech będzie Wasza.
# 2. W TYM JEDNYM PRZYPADKU
STRACH PRZED DZIAŁANIEM MOŻE WYKLUCZAĆ Z GRY
A
przynajmniej - powinien, tak myślę. Jeśli nie jesteś pewien wzoru, tego
czy Ci się nie znudzi, czy będzie dobrze wyglądał, czy nie skreśli Ci
pewnych możliwości zawodowych lub tatuażysty, który miałby ten tatuaż
wykonać - zrezygnuj. Musisz być pewien.
# 3. WARTO POCZEKAĆ
Zarówno
ze wzorem, co do którego naprawdę proponuję się upewnić i nie szukać
tatuatora, do którego można iść z ulicy pod wpływem impulsu jak i na
tatuażystę, którego prace naprawdę nam się podobają.
# 4. SZUKAJ DOBREJ RĘKI
Czyli
oglądaj tyle portfolio tatuażystów ile jesteś w stanie. Czasem jest
tak, że ktoś odnajduje się w rysunkach z komiksów i zrobi najlepszą na
świecie Małą Mi czy Kaczora Donalda, ale najprawdopodobniej nie będzie w
stanie wytatuować Ci na ramieniu buzi Twojego dziecka. I odwrotnie.
Druga rzecz jest taka, że modne są ostatnio geometryczne wzory - okej,
są ładne i można z nich stworzyć cuda, ale ktoś kto się w tym odnajduje
może mieć problem z "lekką linią" i jeśli jego portfolio skupia się na
tych pierwszych, proś o wzory drugich. I jeszcze jedno - jeśli, tak jak
ja, wolisz napisy, szukaj kogoś, kto ma dużo zdjęć tego typu prac. Moja
koleżanka twierdzi, że wytatuowanie odbitych liter to nic trudnego, ale
ja Ci powiem, że wytatuowanie ich prosto to sztuka nie mniejsza niż drobne i finezyjne kształty tworzące większe wzory. Podobnie jest zresztą z narysowaniem prostej kreski. Niby nic, ale...
Nie
jestem lekkoduchem. Na ogół twardo stąpam po ziemi, rzadko miewam głowę
w chmurach i spontany dopuszczam bardziej w formie "jadę w piątek na
Mazury" niż "szykuj się, jedziemy na imprezę". Taki typ, bywa.
Czasem mam wrażenie, że mimo niektórych zachowań, jestem emocjonalnie
starsza o dwadzieścia lat niż wskazuje na to moja metryka. Wcale nie
jest mi z tym źle, nie w tym rzecz. Raczej w tym, że nie trzeba być kryminalistą.
Prezesi największych firm na świecie po zdjęciu koszuli mają
wytatuowane ciała. Miałam takiego szefa. W godzinach pracy zawsze w
marynarce, po pracy podwijał rękawy koszuli, spod której wystawało pełno
pięknych (i mniej pięknych) wzorów.
Możecie
sobie myśleć, że tego typu tekstów krążą po sieci dziesiątki (albo i
więcej), sama znam ich wiele, ale to nie znaczy, że nie warto o tym mówić,
bo... wrócę do początku, stereotypy dotyczące ozdób na ciele wciąż są
aktualne, a do tego wydaje mi się, że każdy zainteresowany tatuażem w pewnym momencie stawia te same lub podobne pytania.
A Wy? Macie? Chcecie? Lubicie? :)
* link do rozmowy: klik
źródło zdjęć: grafika google
0 komentarze