facebook google instagram
Obsługiwane przez usługę Blogger.
  • Home
  • baby
  • BOOKS / MOVIES
  • Beauty / Fashion
  • Life Style
  • About
  • Contact
  • COOPERATION

Zimne kawy. Tworzone z myślą o kobietach.


Hej hej!

Odkąd wykupiłam pakiet unlimited do kina staram się chodzić minimum na jeden film tygodniowo. Staram się, z różnym skutkiem, ale w przypadku niemożności nadrabiam nowości, a co za tym idzie, wciąż jestem względnie na bieżąco. Przychodzę dziś do Was z postem polecającym kilka filmów, które aktualnie grają. Może ktoś z Was skorzysta w ten ostatni wakacyjnych weekend. Albo jakikolwiek inny! :) 


W zupełnie innym temacie niż pozostałe - Krzysiu, gdzie jesteś? Wspomniałam o tym filmie przy okazji postu o bajkach, które budowały nasze dzieciństwo. Krzysiu, gdzie jesteś? to weekend wyjęty z życia czterdziestolatka, który pogrążony w pracy, chcąc zapracować na przyszłość swojej rodziny, zapomniał co w życiu jest naprawdę ważne. I ten miś o niewielkim rozumku okazał się misiem o naprawdę wielkim sercu, na nowo pokazując swojemu przyjacielowi, że z nicnierobienia powstają niekiedy najlepsze cosie. 

Wiecie, co Wam powiem? Z początku, kiedy rzuciłam pomysł, by wybrać się do kina na tę właśnie produkcję, ludzie się ze mnie śmiali. Ostatecznie spędziłam cudowny wieczór śmiejąc się i wzruszając na zmianę i stwierdzam, że gdybym z dzieciństwa pamiętała takiego właśnie Puchatka, lubiłabym go wtedy dużo bardziej. 


Kolejny - Też go kocham. Historia związku, w którym on znacznie bardziej kochał swojego idola - muzyka jednej płyty, niż swoją kobietą. Duncan prowadzi bloga/forum, na którym zamieszcza niepublikowane dotąd nagrania Tuckera. Pozostawiona samej sobie Annie dodaje wpis, który przyciąga uwagę muzyka... Lubię filmy z muzyką w tle głównie dlatego, że przedstawiają one inny sposób wrażliwości niżeli pozostałe gatunki. Tucker to dorosły mężczyzna poświęcający dziś każdą wolną chwilę swojemu siedmioletniemu synowi, mający za sobą burzliwą i buntowniczą przeszłość. Oboje z Annie czują, że stracili ostatnie lata życia na pozostawanie wiernym wcześniejszym wyborom. Dlatego też od pierwszej wiadomości tworzy się między nimi więź, której żadne z nich dotąd nie zaznało. Nie będę streszczać Wam fabuły, by w żaden sposób nie kierunkować dokąd zmierzają bohaterowie... Na pewno jednak jest to film wart obejrzenia! 

A teraz trochę inaczej. Przedstawionych dalej filmów nie widziałam, dlatego też nie wypowiem się co o nich sądzę, ale są to pozycje, które wpisałam w kalendarz (chętnie podzielę się opinią po weekendzie!) 


Nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć  np. o nowości Davida Blaira - 303. Bitwa o Anglię. 

Pełna rozmachu i emocjonujących podniebnych walk superprodukcja opowiadająca niesamowitą historię Dywizjonu 303 imienia Tadeusza Kościuszki – legendarnych polskich lotników, którzy stali się najskuteczniejszymi pilotami podczas bitwy o Anglię w czasie II wojny światowej. W międzynarodowej obsadzie, obok Marcina Dorocińskiego („Jack Strong”, „Pitbull. Ostatni pies”) i Filipa Pławiaka („Listy do M. 3”), wystąpili również: gwiazda kultowego serialu „Gra o tron” – Iwan Rheon oraz syn Mela Gibsona – Milo Gibson (znany m.in. z nagrodzonego dwoma Oscarami obrazu „Przełęcz ocalonych”). Reżyserii podjął się David Blair –zdobywca nagród BAFTA i Emmy. Za efekty specjalne odpowiada firma Lipsync Post, mająca na swoim koncie pracę przy zagranicznych produkcjach z największymi hollywoodzkimi gwiazdami. Zdjęciami do filmu zajął się Piotr Śliskowski – wybitny operator, który pracował przy „Generale Nilu”, „80 milionach” i serialu „Czas honoru. Powstanie”.


Jeszcze jeden w temacie - Dywizjon 303. Historia prawdziwa. 

Film „Dywizjon 303” to prawdziwa historia polskich asów przestworzy, inspirowana bestsellerem Arkadego Fiedlera o tym samym tytule. Polscy lotnicy, początkowo niedoceniani i wyśmiewani, stają się legendą. W ramach Królewskich Sił Powietrznych Wielkiej Brytanii (RAF-u) tworzą elitarną jednostkę - Dywizjon 303, który nie ma sobie równych. W czasach, gdy każdy dzień mógł być ostatnim, nie wahali się wykonywać ewolucji powietrznych na granicy szaleństwa. Nikt nie latał tak jak oni. Ich ponadprzeciętne umiejętności i niezwykły patriotyzm mogą być przykładem dla kolejnych pokoleń Polaków, czym jest prawdziwe bohaterstwo. Film opowiada nie tylko o spektakularnych akcjach, w których brali udział podczas Bitwy o Anglię, ale pokazuje również ich życie prywatne. Kogo kochali, kogo stracili i za kim tęsknili.


Loveling. Nie wiem czy słusznie, ale ta produkcja wydaje mi się być podobna do niedawnego Ramienia za milion dolarów, które również polecam, więc może być warta uwagi. 

Irene wraz z mężem i czwórką dzieci mieszka w małym miasteczku na obrzeżach Rio de Janeiro. Jej najstarszy syn Fernando jest utalentowanym graczem w piłkę ręczną. Pewnego dnia chłopak zostaje zaproszony do profesjonalnej drużyny w Niemczech. Rodzina musi podjąć szybką decyzję o wyjeździe, od którego zależy jego dalsza kariera. Zaskoczona obrotem spraw Irene, stara się poradzić sobie z wizją nagłego rozstania z synem, pokonać własny niepokój i odkryć w sobie nowe siły, by przyzwyczaić się do życia bez ukochanego dziecka.

Widzieliście któryś z nich? A może chcielibyście zobaczyć? Piszcie koniecznie! :) 


źródło zdjęcia: grafika google
zwiastuny: youtube.com
sierpnia 30, 2018 No komentarze

Cześć!
Jakiś czas temu pisałam Wam o bazie 2w1 od Semilaca, jak wspominałam w tym poście skończyła mi się i czas na nową. Tym razem jednak postawiłam na sławną już baza Protein Base od Indigo. Korzystam z niej już trochę i myślę, że to idealny momenty na moją ocenę. Ale od początku..
Co mówi nam producent? (Link do szczegółów macie tu.)
,,Słabe, miękkie paznokcie nie dają Ci spokoju? Obsypana nagrodami baza Indigo Protein Base raz na zawsze zdejmie Ci z głowy ten problem! Nareszcie można nosić długie paznokcie, które odrastają mocniejsze i nie rozdwajają się! Rewolucyjna baza Indigo pozwala też na przedłużenie paznokcia lub naprawienie złamanego, a także ukształtowanie idealnej krzywej C, nawet przy wklęsłej płytce." 
Cena? od 33 zł za 5 ml do 66 zł za 13 ml.

 Co do moich paznokci; robię sama w domu (wcześniej korzystałam z profesjonalnych usług oraz miałam małe szkolenie), moje paznokcie rosły od zawsze w zwrotnym tępię 1 mm na 3 miesiące..., nie pękały ale za to ja miałam problem z obgryzaniem ich, były zawsze miękkie i słabe. Po bazie nagle mam spory odrost po 2 tygodniach, paznokcie rosną twarde i nie pękają. Co najważniejsze sama stylizacja trzyma się bez problemu całe 2 tygodnie i pewnie dłużej też by się trzymały bez problemu.

Co z nakładaniem? Baza jest baaaardzo gęsta, takie trochę porównanie mam jej do bardzo rzadkiego żelu budującego. Nakłada się bez problemu. Z tego co wiem, to najlepiej ją `wcierać` w płytkę i w taki właśnie sposób ja ją nakładam. Baza się nie rozlewa. No chyba, że nałożymy jej za dużo. Ja stosuję jedną warstwę bazy i na to kładę różnie żel budujący czy też samą hybrydę. Nie ma koloru. Wiem, że można nią budować bez problemu krzywą C oraz przedłużać paznokcie o kilka mm. Jedną z większych plusów dla mnie jest fakt, że świetnie trzyma cyrkonie. Kiedyś czytałam, że manikiurzystki na nią przyklejają właśnie ozdoby, postanowiłam to sprawdzić, a że kocham cyrkonie, to no.. Trzymają się jak mur beton!
Wady, które można w niej znaleźć to cena oraz jej wydajność. Gęste produkty z tym się jednak wiążą.


Myślę, że ja zostanę z nią na długo, a Wy jakich baz używacie?
sierpnia 25, 2018 No komentarze
Przyznajcie się, kto z Was lubi oglądać bajki? 

Całe szczęście nie jest to temat tabu, a dość duża część dorosłych wraca zarówno do bajek w postaci filmów kostiumowych, jak również do filmów animowanych. Ktoś mądry powiedział kiedyś, że każdy człowiek powinien mieć w sobie coś z Piotrusia Pana i pielęgnować mieszkające w sobie dziecko. Ponieważ niedawno do kin wypuszczono film, którego bohaterów wszyscy chyba znamy, a na który sama wybrałam się w piątek... pomyślałam, by raz jeszcze dokarmić moje wewnętrzne dziecko i przypomnieć sobie dziesięć bajek, które je wypełniało. Koniecznie pod postem opowiedzcie o swoich ulubieńcach!


101 Dalmatyńczyków (1961), reż. Clyde Geronimi, Hamilton Luske, Wolfgang Reitherman

Bynajmniej nie dlatego, że jestem miłośniczką czworonogów. Okej, nie tylko dlatego... 101 Dalmatyńczyków to nie historia psów, ale zaufania i rodzinnych więzi. Trochę też tego, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie i tego, że ci prawdziwi przyjaciele pójdą za nami w ogień...

Niektóre historie miłosne potrzebują małej pomocy.


Dzwonnik z Notre Dame (1996), reż. Kirk Wise, Gary Trousdale

W połączeniu z Piękną i Bestią i Kopciuszkiem są to trzy najpiękniejsze opowieści o tym, że książki nie warto oceniać po okładce, że fizyczność niejednokrotnie utrudnia nam dostrzeżenie prawdziwego ludzkiego piękna oraz o tym, że człowieka zawsze warto jest poznawać, dać mu szansę.

Życie to nie jest sport dla widzów. Jak będziesz się przyglądał, to ani się obejrzysz jak życie przejdzie koło nosa.


Król Lew (1994), reż. Rob Minkoff, Roger Allers

Nikomu nie trzeba przecież tej historii przedstawiać. Ręka w górę, kto nie uronił choćby jednej łzy podczas seansu! Pokuszę się o stwierdzenie, że tych rąk nie podnieśliście, bo przecież... nie da się! Nie bez powodu Skaza jest nazywany najlepszym czarnym charakterem w animacjach Disneya - sądzę, że jego następca nie tylko nie powstał, ale długo, długo jeszcze nie ma szans się narodzić. Jakkolwiek banalnie to brzmi: Król lew niesie w sobie ponadczasową, uniwersalną prawdę, którą będziemy dostrzegać i odkrywać na nowo za każdym razem, również (a może przede wszystkim) - jako starsi odbiorcy.

Przeszłość może boleć. Ale daje nam wybór - albo będziemy od niej uciekać, albo wyciągniemy z niej lekcję.


Lilo i Stitch (2002), reż. Chris Sanders, Dean DeBlois

Wstawiam tę bajkę tutaj głównie dlatego, że - przyznaje! - lata temu zakochałam się w Stitchu. Mogłabym wrócić do tego, co napisałam przy okazji Dzwonnika, ale również powtórzyć prawdę z Dalmatyńczyków i Króla lwa. Prawdziwe piękno, zaufanie, rodzina...

Ohana to znaczy rodzina. A w rodzinie nikogo się nie odtrąca. Ani nie porzuca. 

Jeśli chcesz odejsć, to możesz. A ja i tak Cię nie zapomnę. Pamiętam wszystkich, którzy odeszli.

Nie pozwól małym rozumom przekonać Cię, że Twoje marzenia są zbyt duże. 



Mała Syrenka (1989), reż. John Musker, Ron Clements

Ta z kolei, Ariel, to marzycielka pokazująca dzieciom, że niemożliwe wymaga po prostu więcej czasu, wiary i zaangażowania.

Kiedy przez trzysta lat dążyć będziemy do tego, aby w miarę naszych sił czynić dobro, wtedy osiągniemy nieśmiertelność i będziemy brały udział w ludzkim wiecznym szczęściu. Biedna mała syreno, dążyłaś całym swym sercem do tego samego co my celu! Cierpiałaś tak jak my i wzniosłaś się do świata powietrznych duchów, a po trzystu latach możesz przez dobre uczynki zdobyć nieśmiertelną duszę. 


Niezwykła przygoda Kubusia Puchatka (1997), reż. Karl Geurs

Bez względu na to, czy jest to ta przygoda czy jakakolwiek inna (nie)zwykła historia misia i spółki - Kubuś to klasyka gatunku, którą ja doceniłam... będąc już dorosłą. A przynajmniej nastolatką świadomą prawdy, którą ukazała ta bajka. Tego, że prawdziwą rodzinę nie zawsze będą łączyć więzy krwi oraz tego, że przyjaźń nawiązuje się nie zawsze z (ludźmi) podobnymi do nas. Kubuś i jego przyjaciele chwytają za serce zarówno młodszych, jak i starszych widzów, a mądre słowa, jakie płyną z ust bohaterów każdemu zapadają w pamięć.

Jest dostatecznie smutno, jeśli samemu jest się nieszczęśliwym, ale jest jeszcze smutniej, kiedy wszyscy inni twierdzą, że też są nieszczęśliwi.

Żyję, bo jestem kochany.



Piotruś Pan (1953), reż. Clyde Geronimi, Wilfred Jackson, Hamilton Luske, Jack Kinney

Nawiązując do tego, co powiedziałam na wstępie - każdy z nas powinien pielęgnować w sobie dziecko! Każdy przecież je w sobie nosi :)

Musisz pomyśleć o czymś cudownym. A takie myśli uniosą Cię same w powietrzu.


+ Kraina Lodu (2013), reż. Chris Buck, Jennifer Lee

Nie jest to historia z dzieciństwa, powstała dużo później, ale... niespełna rok temu na temat tej bajki zgadałam się z kosmetyczką. Wychwaliła ją tak, że chyba przyciągnęłam ją myślami, bo zaledwie dzień później puścili ją w telewizji. I tak oglądałam ją dwa razy pod rząd, a następnie - kolejny - z chrześniakiem, który kilka miesięcy temu pokochał Elzę (kogo obchodzi, że to chłopiec!). I w gruncie rzeczy odkryłam, że Elza i Anna to siostry z opowieści (jestem jedynaczką, dlatego też tego typu relacje znam bardziej z cudzych historii i filmów) - kłócą się, ale kochają jak nikt. Troska jednej o drugą doprowadziła do ucieczki z domu, by nie zrobić nikomu krzywdy i... nie, już nic. Zanim opowiem Wam fabułę, koniecznie obejrzyjcie tę bajkę, jeśli jeszcze nie mieliście okazji!

- Olaf, roztapiasz się! 
- Są ludzie, dla których warto się roztopić. 




źródło zdjęć: grafika google
sierpnia 20, 2018 No komentarze

Hej!
Dziś przyszłam do Was z poradami na zdrowy sen. Zimne ostatnio były w komplecie i ta bezdzietna miała okazji doświadczyć co to znaczy sen z dwójką maluchów. Dobra, sen to za dużo powiedziane, ale coś tam z niego mamy. Tak pomyślałam, że skoro śpię i tak krótko to poszukam jakiś sprawdzonych sposób na zdrowy sen. Mam sporą listę, którą zamierzam testować. Mam nadzieję, że do mnie dołączycie!

Od czego zaczynamy?
1.  Porządek w łóżku
Nie zabieraj ze sobą do łóżka dokumentów do przeczytania czy notatek z zajęć. Łóżko powinno być dla Ciebie miejscem kojarzącym się z odpoczynkiem i relaksem. (jedzenie, więc mogę zabierać?) 
2. Nie idź spać z pełnym żołądkiem
Nie jedz nic trzy godziny przed snem i zrezygnuj ze zbyt ciężkich kolacji. (no ten.. ) 
3. Wywietrz pokój
Nawet w zimie warto na chwilę przed położeniem się do łóżka wywietrzyć pokój. W pokoju wypełnionym świeżym powietrzem śpi się dużo przyjemniej. 
4. Kładź się spać i wstawaj o tej samej godzinie
W tygodniu codziennie zrywasz się o 6, a w weekendy nie wychodzisz z łóżka przed 12? W poniedziałek Twój wewnętrzny zegar prawdopodobnie będzie rozregulowany. Nasz organizm lubi to co przewidywalne – postaraj się kłaść spać i wstawać o podobnych godzinach.
5. Wyłącz wszystkie sprzęty
Postaraj się nie zasypiać przy włączonym telewizorze czy komputerze. Sztuczne światło i dźwięki będą przeszkadzać Ci w spokojnym zaśnięciu. 
6. Weź aromatyczną kąpiel
Ciepła woda sprawi, że będziesz rozluźniona i zrelaksowana. (o, taaak. Lecę!) 
7. Wyrób w sobie rytuał
Postaraj się wyrobić w sobie rytuał kładzenia się spać. Może to być 20 minut jogi, gorący prysznic i ciekawa książka. Jeśli zawsze przed snem będziesz powtarzać wyciszające rytuały, Twój organizm będzie wiedział, że nadchodzi pora snu. 
8. Zrezygnuj z intensywnych ćwiczeń
Intensywny trening biegowy lub aerobowy tuż przed snem nie jest dobrym pomysłem. Po ćwiczeniach będziesz ożywiona i trudniej będzie Ci zasnąć. (bez problemu zrezygnuje ;)

Co sądzicie? Wydaje się banalnie proste. U dzieci schemat wygląda całkiem podobnie i u nich się sprawdza, więc i na nas powinno podziałać. Ja wzięłam sobie kilka podpunktów do serca i lecę do łóżka! Spokojnej nocy zimne.


Źródło porad oraz zdjęć: google.pl
sierpnia 15, 2018 No komentarze

Cześć Kochani.

Przychodzę do Was dzisiaj z postem, do którego bardzo długo się zbierałam, a który umknął mi gdzieś w gąszczu innych i jeśli nie napiszę go dzisiaj, prawdopodobnie już tego nie zrobię.

A mam dla Was recenzję kosmetyczną - micelarny żel do mycia twarzy Vis Plantis Herbal Vital Care z bławatkiem i pantenolem.

Zakupiłam go już dawno, miałam więc czas na wyrobienie sobie opinii. Kończę aktualne opakowanie, które - jak mi się wydawało z początku - nigdy się nie skończy i... No właśnie, i co? 


Producent proponuje stosowanie produktu na dwa sposoby - na sucho, gdzie nałożony na waciki ma zmywać nawet ciężki makijaż oraz na mokro - gdzie poza makijażem, oczyszcza również skórę.

Na początku próbowałam z wacikiem, ta metoda natomiast u mnie zupełnie się nie sprawdziła. Faktycznie zmywa makijaż, u mnie natomiast daje uczucie dyskomfortu i nadmiernej suchości. Moja skóra, o czym już chyba wspominałam, z mocno suchej przeszła w stronę normalnej ze skłonnością do przesuszania, dlatego też naprawdę uważam na to czego i w jaki sposób używam, by nie zrobić sobie krzywdy. Stosuję więc ten produkt na mokro, ale jeśli już wieczorem to bardziej jako uzupełnienie demakijażu niżeli jego podstawę (podstawą niezmiernie od lat jest Garnier). A najczęściej - rano, do przemywania twarzy. Pozostawiam go wtedy przez chwilę na skórze, spłukuję sporą ilością wody i przechodzę do makijażu.


Generalnie produkt jest w dobrej cenie, dużej pojemności i fajnej konsystencji. Co prawda nie wierzę, że jedna pompka tak wodnistego żelu, który w dodatku się nie pieni (abstrahując od tego, że to nie piana ma właściwości myjące, wiem wiem; ale mózg działa jak działa :)) byłaby w stanie zmyć ten makijaż, o czym głównie w kontekście Vis Plantis jest mowa... Ale mimo pierwotnej obawy, mimo wszystko pozostaje on wydajny i wystarczy na długo. Ponadto myślę, że zawarty w nim pantenol faktycznie łagodzi skórę i jakieś (raczej delikatne i niewielkie) podrażnienia, a na pewno - co ważne - nie będzie takowych pogłębiał. Absolutnie nie polecam natomiast do oczu - może boleć.

Podsumowując, bo chyba i tak przeciągnęłam, chociaż miało być krótko - niezły produkt, ale kiedy wreszcie się skończy z wielką chęcią wrócę do swojego ulubieńca.

sierpnia 11, 2018 No komentarze

Cześć!
Pewnie każda z przyszłych rodziców staje prędzej czy później przed wyborem łóżeczka dla swojego maluszka. Pierwsza myśl Wasza pewnie to drewniane, standardowe łóżeczko ze szczebelkami, a może jednak turystyczne?
Sen niemowlaka jest jednym z najważniejszych elementów zdrowego rozwoju. Prócz nocnego czuwania, karmienia także dobranie odpowiedniego łóżeczka jest ważnym obowiązkiem każdego rodzica. Sklepy zasypują nas różnymi ofertami. Ale która będzie idealna dla naszego dziecka?
Jakie łóżeczko dla niemowlaka najlepiej wybrać? Tu odsyłam Was do postu o koszu Mojżesza, który znajdziecie tu.  Jednak dzieci z czasem z niego wyrastają i co dalej, które wtedy wybrać?


Jeśli chodzi o łóżeczka drewniane, są one wykonane w całości z drewna, posiadają solidny stelaż, podstawę, którą można odpowiednio regulować oraz wyjmowane szczebelki. Dostępne w kilku kolorach a nawet z dziecięcymi wzorami oraz dodatkową opcją szuflady na pościel. Atutem drewnianych łóżeczek jest ich solidność i stabilność. Są za to bardzo ciężkie co sprawia, że nie ma możliwości, by dziecko przewróciło się wraz z łóżeczkiem, ale za to sprawia, że  niełatwo jest je przenieść czy przestawić. Wyjmowane szczebelki umożliwią dziecku samodzielne wchodzenie i wychodzenie, gdy będzie starsze. Wadą drewnianego łóżeczka jest to, że maluch łatwo może zrobić sobie w nim krzywdę. Dlatego warto dokupić ochraniacze. Szczebelki pomogą w nauce podnosząc się do góry, ale mogą przyprawić o guza.


Czy w takim wypadku lepszą opcją może okazać się łóżeczko turystyczne? Największą zaletą łóżeczka turystycznego jest łatwość w jego przenoszeniu oraz to, że jest bardzo lekkie. Łato zmieniamy miejsce położenia, przesuwamy czy przenosimy. Bardzo często zaopatrzone jest w kółka przy nogach. Większość rodziców korzysta z niego, gdy wybiera się w podróż. Niektóre posiadają rozsuwany bok, który umożliwia dziecku samodzielne wchodzenie. Pełni świetnie funkcję kojca. Możemy w łatwy sposób przenieść je w dowolne miejsce np. do kuchni i spokojnie sprzątać widząc co robi dziecko. Jest świetną opcją do małych mieszkań, ponieważ zajmuje mniej miejsca niż łóżeczko drewniane i w razie potrzeby da się je złożyć. Oczywiście dostępne są w różnych wersjach kolorystycznych, z nadrukami, przewijakami, daszkami, przywieszanymi zabawkami, moskitierami a nawet zestawem kieszeni.  Pierwszą wadą, którą dostrzegłam, gdy spotkałam się z takim łóżeczkiem jest miękkie dno, na którym śpi dziecko, to niestety sama dykta. Bez dobrego materaca, który umożliwi prawidłową pozycje kręgosłupa podczas snu ani rusz.  Kolejny minus, który jest jednocześnie plusem to waga łóżeczka, co może sprawić, że łóżeczko przewróci się podczas wychylenia dziecka. Siatka może utrudniać dziecku obserwację otoczenia. Materiał szeleścić a nawet potrafi rozpruwać się w miejscu łączenia z siatką.

Niezależnie od tego, które łóżeczko dla niemowlaka wybierzemy, na pewno nie należy oszczędzać na dobrym materacu, który zadba o jakość snu, ale i zdrowie naszego dziecka. Wybierzmy takie łóżeczko, które bardziej dostosuje się do naszej rodziny i spełni jej potrzeby.  Ja szukałam łóżeczka od razu po wizycie u lekarza, pierwsza ciąża, rozumiecie. ;) A w drugiej nie szukałam, bo wiedziałam, ze wykorzystam to kupione pierwszej córce. Pozostałam wierna drewnianej wersji. Przy pierwszej córce kierował mną głównie wygląd, ale wiem po ponad 2 latach doświadczenia, że to był najlepszy wybór i jak sami widzicie może służyć nawet i  rodzeństwu, bo się nie niszczy.
sierpnia 05, 2018 3 komentarze

W jednej z piosenek Zeusa jest taki fragment: zbuduj sobie domek w górach, mały domek w górach, taki co po wyjściu na balkon da Ci to poczucie, że stoisz w chmurach.

Po wielu latach miłości do Mazur i rozkwitającej od kilku do morza, planując tegoroczny urlop byłam przekonana, że nie chce jechać do żadnego z tych miejsc. Jest taka maksyma: rzuć wszystko i jedź w Bieszczady. I to właśnie te Bieszczady wymarzylam sobie w tym roku. Kilka miesięcy temu znalazłam też miejsce docelowe, przy czym w międzyczasie wykupili wszystkie noclegi. I kiedy zaczęłam szukać nowego miejsca...



... wybór padł na Tatry. Zatrzymaliśmy się w Białce Tatrzańskiej, która wbrew moim wcześniejszym podejrzeniom nie jest wcale najpopularniejszym miejscem w okolicy Zakopanego (wiele osób pytało gdzie to właściwie jest), a która okazała się pięknym i mimo wszystko cichym miastem, choć nie brakuje w nim turystów.

Kiedy wspomniałam o tym wyjeździe Kasi powiedziała, że w górach nie da się nie zakochać. Z tego co zauważyłam to powszechna opinia, bo ukochali je sobie również ci ludzie, którzy po górach nie chodzą. Abstrahując od wjazdów wozem nad Morskie Oko, które ludzie później nazywają "zdobywaniem szczytów" (sic!)... Góry są pełne ludzi, którzy wracają tam nie dla krajobrazów czy świeżego powietrza, ale dla tego, co zachwyca najbardziej - poczucia wolności.


Na jednym z blogów czytam, że góry są cudownym miejscem dla lubiących aktywność fizyczną - poprawiają kondycję, wytrzymałość i sprawność fizyczną, dając okazję do wycieczek pieszych, rowerowych czy biegania o poranku, kiedy mgła wciąż jeszcze unosi się nad ziemią, a ta nad górami zlewa się z niebem w bezsprzecznie piękny sposób. 

Dlaczego Białka? 

Ponieważ jest w niej ciszej, luźniej, a nie mniej pięknie. Ponieważ jest miejscem położonym w pobliżu wielu atrakcji turystycznych, od Zakopanego przez termy w Bukowinie (Białka ma swoje, choć nie polecam ich szczególnie, masa ludzi, brak klimatyzacji utrudniający już samo wejście na teren basenów z powodu braku powietrza w ciepłe dni, a do tego kiepska organizacja i źle zagospodarowana przestrzeń).


Jeśli chodzi o góry same w sobie - ponieważ nie jestem na co dzień osobą bardzo aktywną fizycznie i prowadzę raczej siedzący tryb życia, odpuściłam wyprawę na Giewont, a jedyna (całodzienna) wycieczka po górach - Dolina Pięciu Stawów Polskich i Mirskie Oko - okazała się dla mnie wyprawą na miarę Mount Everestu. Wiecie, że to chyba najpiękniejsze, co mnie tam spotkało? Abstrahując od braku oddechu i chwil zwątpienia - nic nie przebije poczucia satysfakcji, które rodzi się podczas obserwowania z góry tego, co z początku wydawało się niemożliwym. Cisza, spokój, zawarte na szlaku znajomości... I poczucie, że troski dnia codziennego zostały daleko w dole. Nie dajcie się przekonać do wycieczek samochodem! Nie psujcie sobie pięknych chwil codziennością. 


Co warto zobaczyć? 

Poza szlakami, Białka i jej okolice oferują wiele wycieczek zorganizowanych, które możecie kupić w budkach na miarę kiosków - sporty wodne, wyprawy samochodowe (4x4) po tamtejszych terenach, quady i skutery... No i rower! Choć jeśli chodzi o sam wyjazd na szlaki, centrum jest pełne ludzi i samochodów - jest to w końcu miejsce przelotowe do Zakopanego i wszystkiego, co znajduje się dalej. A propos dalej, możecie też wykupić wycieczkę choćby na Słowację, a wieczorem pobawić się w jednym z klubów. Nic nie stoi też na przeszkodzie udana się do pobliskich miejscowości, w końcu góry są po to, by chodzić! Jeśli niekoniecznie chcecie do Bukowiny "pedałować" czy też chodzić drogą bez pobocza - w okresie zimowym autobusy jeżdżą 7 dni w tygodniu, średnio co pół godziny. 

sierpnia 01, 2018 No komentarze
Newer Posts
Older Posts


Jesteśmy tu dwie, na pozór skrajnie różne. W pewnym momencie postanowiłyśmy połączyć te dwa odmienne spojrzenia na życie i stworzyć miejsce, w którym będziemy mogły podzielić się myślami z kobietami na różnym etapie ich życia. Jeśli jesteś ciekaw jak to się zaczęło, zapraszamy do zakładki O nas u góry bloga.


Follow Us

Etykiety

  • LIFESTYLE
  • DZIECKO
  • BEAUTY / FASHION
  • BOOKS / MOVIES
Tekst i zdjęcia, jeśli nie podpisano inaczej, są naszą własnością. Nie wyrażamy zgody na kopiowanie i udostępnianie.

recent posts

Blog Archive

  • ►  2019 (5)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (1)
  • ▼  2018 (64)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (7)
    • ►  września (5)
    • ▼  sierpnia (7)
      • Przegląd kinowy - co warto zobaczyć.
      • Kobiecy kącik - baza Indigo Protein Base
      • Flash back - 10 bajek, które zbudowały nasze dziec...
      • 8 porad na zdrowy sen
      • Kosmetyk pełen natury - Vis Plantis Herbal Vital C...
      • łóżeczko drewniane czy turystyczne?
      • Zakochaj się w Tatrach
    • ►  lipca (5)
    • ►  czerwca (6)
    • ►  maja (6)
    • ►  kwietnia (6)
    • ►  marca (7)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2017 (1)
    • ►  lutego (1)
FOLLOW US @INSTAGRAM

Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates