Rhiannon Navin - Kolor samotności

by - grudnia 10, 2018


Trochę nawiązując do poprzedniego postu Kasi, w którym dzieliła się z Wami pomysłami na prezenty dla najmłodszych, przychodzę dzisiaj z propozycją dla starszych. Nie jest to bynajmniej post stricte odnoszący się do świąt, ale jeśli szukacie pomysłu na podarunek książkowy, nie mogłam trafić z tą pozycją w lepszy czas. Od momentu, kiedy przeczytałam pierwsze zdanie opisu tej książki byłam pewna, że odłożę na rzecz tej pozycji wszystkie inne, choć zalegający na parapecie stosik już dawno skradł go całkowicie. Parapet, rzecz jasna.

A mimo to bałam się tej książki, głównie z jednego powodu - narracji dziecka, którą łatwiej niż jakąkolwiek inną popsuć choćby jednym, nietrafionym elementem. 

Zach to wrażliwie, pozostawione samo sobie dziecko, które po rodzinnej tragedii stara się poradzić ze swoimi demonami na swój sposób. Niekoniecznie trafiony, ale czego spodziewać się po sześciolatku. Co prawda niejednokrotnie odniosłam wrażenie, że jak na dziecko w tym wieku jest mocno samodzielny, trzeźwo myślący i dojrzalszy niżeli powinien być taki chłopiec. Ale może to kwestia tego, że kiedy rodzice sami nie radzą sobie ze sobą, dziecko w pewnym sensie musi dojrzeć, by zadecydować o sobie, choćby na niewielkiej płaszczyźnie.
Tego dnia sześcioletni Zach powinien był zostać w domu. Do jego szkoły wpadł uzbrojony napastnik i zabił dziewiętnaście osób, w tym Andy’ego, starszego brata Zacha. Dręczony przez koszmary chłopiec nie może liczyć na wsparcie najbliższych. Pogrążeni w żałobie i skupieni na własnym cierpieniu rodzice na ogół zbywają go niecierpliwym: ”nie teraz”. Osamotniony Zach odnajduje sposób na wyjście z traumy. Ucieka w świat wyobraźni - czyta i maluje, co pomaga mu zrozumieć i uporządkować własne uczucia. Odnajduje też sposób, jak pomóc najbliższym i sprawić, by przestali się zasklepiać w cierpieniu. On po prostu chce, by znów było jak kiedyś. 

Po kilkudziesięciu stronach podzieliłam się z Kimś myślą, że to chyba najlepsza książka, jaką wzięłam do ręki w tym roku i choć staram się być w tych osądach - zwłaszcza kiedy chodzi o książki - mocno ostrożna, mogłabym długo dyskutować na temat tego, kiedy ostatni raz spotkałam podobnie wciągającą opowieść osadzoną na gruncie psychologicznym, która nie pochodzi z serii Skrzywdzonych czy Prawdziwych historii. Choć z drugiej strony - łączy je jedynie tematyka, bo sam sposób przedstawienia tej historii jest zupełnie inny, abstrahując nawet od dziecięcej narracji. Kolor samotności to emocjonująca, chwytająca za serce opowieść rodziny, która rozbita po stracie dziecka i brata próbuje ułożyć sobie życie. Albo - może inaczej - uświadomić sobie, że tak naprawdę to życie toczy się dalej, choć zabrakło w nim jakże istotnego elementu, Andy'ego.

Jak to zwykle bywa, nie chcę powiedzieć zbyt wiele, więc po prostu zamilknę. Na koniec jeszcze jedno - uważam, że jest to jedna z tych książek, z którą każdy powinien się zapoznać. Zwłaszcza, jeśli jest lub planuje zostać rodzicem. Choć nie tylko. 

Mocne 6/6. Nie pamiętam, kiedy ostatnio oceniłam tak cokolwiek.

You May Also Like

0 komentarze