Tattoo Konwent + co warto wiedzieć o tatuażu

by - czerwca 10, 2018

Jestem miłośniczką tatuaży wszelakich. Niemniej odnoszę wrażenie, że mimo poszerzania świadomości społeczeństwa i pozornej jego otwartości, te stereotypy dotyczące ozdób na ciele wciąż są aktualne. Pamiętam jak lata temu mówiło się, że wytatuowani są recydywiści. Później był bum na ozdoby u kobiet typu motylki na łopatce czy węże na kostce, później tribale na kości ogonowej (u młodych) i chyba wtedy zauważyłam, że tak naprawdę wytatuowanych jest więcej i nie wszyscy po kryminale. Nie wiem czy myślałam tak wcześniej, ale w umyśle dziecka wyrabiają się przekonanie zgodne z tymi, które głosi otoczenie. Chociaż moi rodzice są ludźmi raczej otwartymi. (raczej, bo o tym będzie dalej) I chyba obojgu im przeszedł pomysł czegoś na ramieniu czy kostce, ale - pewnie trochę ze strachu - bez większego echa i pozostał niezrealizowany.

Zanim jeszcze na dobre zacznę chciałabym zaznaczyć jedynie, że "jestem miłośniczką tatuażu" odnosi się do tych prac, które przedstawiają coś konkretnego i są dobrze wykonane. Mam swoje gusta i przekonania z pokrywaniem ciała tuszem związane, niemniej to co mi się podoba na ogół nie jest tym, co sama chciałabym nosić. Ale to już inna kwestia.

Artyści pojawiający się na konwencie tworzą w trakcie wydarzenia setki wzorów, traktując ludzkie ciało jak płótno, na którym powstają arcydzieła wykonywane z ogromną precyzją, w swoim realizmie przypominające nieraz prawdziwe fotografie – mówiła Matylda Jellinek, z biura prasowego Łódź Tattoo Konwent w rozmowie z Onetem po ubiegłorocznym Konwencie. * 

Pod koniec listopada ubiegłego roku wybrałam się na Łódź Tattoo Konwent. Z dwóch powodów - po pierwsze: z miłości do piękna przedstawionego na skórze, po drugie: z ciekawości jak to wydarzenie wygląda.

Tattoo Konwent to cykl wydarzeń związanych ze sztuką tatuażu i kulturą alternatywną, który od ośmiu lat odbywa się w największych polskich miastach. Jego pierwsza edycja miała miejsce w Gdańsku, potem do grona miast dołączały kolejno: Wrocław, Katowice, Poznań i Łódź. Organizatorzy zapewniają, że chociaż początkowo konwencja przyciągała głównie ludzi związanych z branżą oraz osoby mające już tatuaże, to dziś cieszy się ogromną popularnością również wśród szerokiej publiczności. *

Nie wiem czy jestem dobrą osobą do relacjonowania wydarzeń, ale nie lubię tego robić, więc nie będę próbować. Wspominam o tym konwencie, który w pierwotnej wersji miał być tematem przewodnim, bo - jak możecie przeczytać u góry - miało to być "wydarzenie warte uwagi nie tylko dla wytatuowanych i tych, którzy chcą swoją przygodę z tatuażem zacząć". Zanim się tam wybrałam chciałam wierzyć, że to również całkiem dobry event dla tych, którzy przekonani nie są, a zwyczajnie ciekawi. Bo o tatuażach się mówi, próba walki ze stereotypami wychodzi raczej kiepsko w ogólnej ocenie i wydaje mi się, że tego typu imprezy powinny być przede wszystkim nastawione na poszerzanie świadomości, a nie nagradzanie prac tatuażystów. A chyba nie były. Z różnych względów nie spędziłam tam tyle czasu ile planowałam pierwotnie, ale ustalmy, że moje oczekiwania rozminęły się z rzeczywistością już na wejściu.

Bo w ogóle: zauważyliście kiedyś, że ludzie otwarci są do pewnego momentu? Pamiętam jeszcze ze szkoły historię nauczycielki od angielskiego o tolerancji działającej w jedną stronę. Opowiadała o wakacjach za granicą i całonocnych imprezach ludzi z pokoju obok i ich pretensjach o brak zrozumienia dla nocnego trybu życia (którym nie pozwalali im odpocząć przez tydzień), ale nie potrafili dostrzec, że sami też widocznie mają z tym problem.

Miałam chyba trzynaście lat, kiedy pierwszy raz próbowałam przekonać mamę, że kiedyś zrobię sobie tatuaż. Bogu dzięki, że dzieci do studia nie wpuszczają, kazała mi się zamknąć co najmniej do szesnastego roku życia. Więc potulnie siedziałam w ciszy czekając na szesnaste, siedemnaste, osiemnaste urodziny... A później, pewnego dnia, wróciłam ze szkoły z napisem na plecach, nad którym moja Rodzicielka niemalże się przeżegnała. Niby ładny, ale, dziecko, po co? Nie zapytała czy to przemyślałam i do dziś nie pyta co to dla mnie znaczy. Mam pełną świadomość tego, że nie jest idealny, że mogłam iść gdzie indziej i tatuażystę odradzam wszystkim, którzy w moim otoczeniu zaczynają jego temat. Ale gdybym miała tę decyzję podjąć jeszcze raz, byłaby taka sama.

Pamiętam jak przed przystąpieniem do pracy oglądałam igłę sprawdzając, czy opakowanie jest zamknięte, jak z ciekawością rozglądałam się po tym niewielkim, ale ładnym i sterylnym pomieszczeniu i pamiętam jak powiedział mi, że to uzależnia i rzadko kończy się na jednym. Później śmiałam się z koleżanką, że gdyby co roku na urodziny tatuować jedno zdanie, pod koniec życia czytano by mnie jak książkę. Nie sprawdzam tego jednak ;)

Pierwsze pytanie przy nim zawsze brzmi "co to znaczy", drugie, też zawsze: czy bolało? Przy kolejnym kolejność jest odwrotna, pytania te same. Ustalmy jedną rzecz - tatuaż to pewna ingerencja w nasze ciało, wstrzykiwanie pod skórę czegoś, na co nie ma miejsca. Śmieję się słysząc, że to uczucie podobne do pobrania krwi, bo przecież igła to igła. Losie! Oczywiście, że to nie ma ze sobą nic wspólnego. Skalę odczuwania bólu każdy ma swoją, ja stosunkowo wysoką do tego typu rzeczy, ale - przede wszystkim - tu nie chodzi o ból, ale endorfiny, które się wtedy wydzielają. I skala tych "motylków", ich skrzydeł trzepoczących gdzieś w brzuchu, jest większa niż opuchlizna i szok, kiedy po chwili przerwy maszynka znów wchodzi pod skórę. Mnie bolały poprawki, bo ona już była opuchnięta.

Pierwszy z tatuaży mam na karku, na co dzień go nie widzę, trochę za nim tęsknię. Za tym, żeby najzwyczajniej móc na niego patrzeć. Dlatego też (okej, okej, nie tylko dlatego!) drugi zrobiłam na nadgarstku, nie sposób go nie widzieć. Absolutnie zdaję sobie sprawę z tego, że może to brzmieć głupio. :) 

Wybrałam się na Łódź Tattoo Konwent z jeszcze innego powodu: szukając inspiracji. Mam internet, dostęp do miliona zdjęć i wzorów, które są tak piękne, że warto byłoby je powielać. Chociaż dobry tatuażysta nie korzysta z gotowych, chyba że wykonanych przez klienta. Ale ja mam swoje pomysły i rzeczy, z którymi zdążyłam się już przespać. Są tysiące ludzi na świecie, którym pomysł uderza do głowy kiedy przechodzą obok studia, jest wolne miejsce, więc działają. Ja nie jestem jednym z nich.








 # 1. TO DECYZJA NA CAŁE ŻYCIE
Dlatego też musi być przemyślana. Motylki z okazji pierwszego dnia wiosny, kiedy przechodzi się obok studia i akurat trafił się wolny termin może i są ładne, ale warto się zastanowić, czy za trzy tygodnie, miesiące czy lata nie zaczniemy tego żałować. A niestety popularne wzory mają to do siebie, że w pierwszej kolejności jest ekscytacja, a za chwilę... o boże, co ja zrobiłam

Teoretycznie można to usunąć albo zakryć. Uświadommy sobie jednak, że usuwanie tatuażu boli dużo bardziej niż jego zrobienie, trwa dłużej, jest bardziej kosztowne i tak jak zrobienie go zostaje do końca życia - usunięcie go nie daje tak spektakularnych efektów. Laser rozbija cząsteczki tuszu pod skórą, ale on nie wyparuje. Blizna zostanie i atrakcyjna nie będzie. A szukanie kolejnego nie mającego najmniejszego znaczenia wzoru tylko po to, żeby zakryć ten pierwszy może się okazać kolejną pomyłką. A zaryć jedno, które miało zakryć drugie... cóż, będzie jeszcze trudniej. Poza tym można się w tym zapętlić.

Anegdotka od tatuażystki, z którą znalazłam ostatnio nić porozumienia jest taka, że jeden z jej studyjnych kolegów zrobił klientowi kruka na łopatce, który był - mogłoby się zdawać - silnie zakorzenionym i pewnym pomysłem. Wyszedł ze studia naprawdę zadowolony, pojechał do znajomych... wrócił następnego dnia, żeby kruka zakryć, bo znajomym się nie spodobał. De facto chodzi mi o to, że jeśli jest to decyzja na całe życie - nie będzie przemyślana, ale przede wszystkim, niech będzie Wasza.

# 2. W TYM JEDNYM PRZYPADKU
STRACH PRZED DZIAŁANIEM MOŻE WYKLUCZAĆ Z GRY

A przynajmniej - powinien, tak myślę. Jeśli nie jesteś pewien wzoru, tego czy Ci się nie znudzi, czy będzie dobrze wyglądał, czy nie skreśli Ci pewnych możliwości zawodowych lub tatuażysty, który miałby ten tatuaż wykonać - zrezygnuj. Musisz być pewien.
# 3. WARTO POCZEKAĆ

Zarówno ze wzorem, co do którego naprawdę proponuję się upewnić i nie szukać tatuatora, do którego można iść z ulicy pod wpływem impulsu jak i na tatuażystę, którego prace naprawdę nam się podobają.

# 4. SZUKAJ DOBREJ RĘKI

Czyli oglądaj tyle portfolio tatuażystów ile jesteś w stanie. Czasem jest tak, że ktoś odnajduje się w rysunkach z komiksów i zrobi najlepszą na świecie Małą Mi czy Kaczora Donalda, ale najprawdopodobniej nie będzie w stanie wytatuować Ci na ramieniu buzi Twojego dziecka. I odwrotnie. Druga rzecz jest taka, że modne są ostatnio geometryczne wzory - okej, są ładne i można z nich stworzyć cuda, ale ktoś kto się w tym odnajduje może mieć problem z "lekką linią" i jeśli jego portfolio skupia się na tych pierwszych, proś o wzory drugich. I jeszcze jedno - jeśli, tak jak ja, wolisz napisy, szukaj kogoś, kto ma dużo zdjęć tego typu prac. Moja koleżanka twierdzi, że wytatuowanie odbitych liter to nic trudnego, ale ja Ci powiem, że wytatuowanie ich prosto to sztuka nie mniejsza niż drobne i finezyjne kształty tworzące większe wzory. Podobnie jest zresztą z narysowaniem prostej kreski. Niby nic, ale...


Nie jestem lekkoduchem. Na ogół twardo stąpam po ziemi, rzadko miewam głowę w chmurach i spontany dopuszczam bardziej w formie "jadę w piątek na Mazury" niż "szykuj się, jedziemy na imprezę". Taki typ, bywa. Czasem mam wrażenie, że mimo niektórych zachowań, jestem emocjonalnie starsza o dwadzieścia lat niż wskazuje na to moja metryka. Wcale nie jest mi z tym źle, nie w tym rzecz. Raczej w tym, że nie trzeba być kryminalistą. Prezesi największych firm na świecie po zdjęciu koszuli mają wytatuowane ciała. Miałam takiego szefa. W godzinach pracy zawsze w marynarce, po pracy podwijał rękawy koszuli, spod której wystawało pełno pięknych (i mniej pięknych) wzorów.

Możecie sobie myśleć, że tego typu tekstów krążą po sieci dziesiątki (albo i więcej), sama znam ich wiele, ale to nie znaczy, że nie warto o tym mówić, bo... wrócę do początku, stereotypy dotyczące ozdób na ciele wciąż są aktualne, a do tego wydaje mi się, że każdy zainteresowany tatuażem w pewnym momencie stawia te same lub podobne pytania. 

A Wy? Macie? Chcecie? Lubicie? :)

* link do rozmowy: klik
źródło zdjęć: grafika google 

You May Also Like

0 komentarze