Dobrze zacznij dzień, czyli moja poranna rutyna

by - marca 10, 2018


Dzień dobry!

Przychodzę do Was dzisiaj z trochę innym postem, a mianowicie - jak już mogliście zauważyć w tytule - z poranną rutyną. W dwóch wersjach, mniej i bardziej okrojonej, czyli tą tygodniową - choć nie tylko, kiedy wstaję na zajęcia, a także tą weekendową, kiedy od czasu do czasu mogę nie nastawiać budzika i odespać kilka tygodni wczesnego wstawania. Nie przedłużając, zapraszam do postu :) 


O ile w okresie wiosenno-letnim lubię wstawać czym wcześniej, żeby zacząć dzień razem ze słońcem, napić się kawy w ogrodzie i w spokoju posłuchać muzyki zanim zacznie się codzienna gonitwa, tak jesienią i zimą, kiedy słońce wstaje później, zdarza mi się przestawiać budzik kilkukrotnie i w tygodniu bardzo często bywa tak, że ledwo wyrabiam się na zakręcie, do pracy wchodząc na styk o 7:30. Niezmiennie jednak pierwszy budzik dzwoni o 6:15, drugi - 6:25.

Kiedy mam to szczęście, że weekend jest wolny, wyleguję się do 9:00. 


Zanim jeszcze podniosę się z łóżka włączam internet w telefonie i odpalam YouTube z ulubioną muzyką, która teoretycznie przynajmniej ma zapewnić energetyczny poranek. W praktyce jednak jestem dość melancholijną osobą i zamiast ożywiającego r'n'b słucham czegoś wyciszającego. Ale lubię te poranki. Ostatnio w głośnikach sountracki Greya. (zajrzyjcie do recenzji filmu: o, tutaj


Później jest już tradycyjnie - myję zęby, twarz, zakrywam te największe niedoskonałości twarzy makijażem, próbuję zapanować nad układającymi się we wszystkie strony włosami... A przy okazji przeznaczam chwilę na zastanowienie się w co się ubrać, bo jak na kobietę przystało - mimo pełnej szafy - nigdy tego nie wiem. 


Powiedzmy, że w tej chwili jestem już na tyle obudzona i gotowa, by wyjść z domu. W praktyce jednak jeszcze przez co najmniej godzinę będę wewnętrznie dosypiać i do pierwszej kawy ziewać przy biurku. 

Wbrew pozorom jednak nie zaczynam dnia od kawy - chyba, że zostaję w domu. W pracy po przywitaniu się z ludźmi robię herbatę i poświęcam chwilę na prywatę - sprawdzam pocztę (najpierw tę służbową, później prywatną), odpowiadam na najpilniejsze z ostatnich godzin maile, które nie wymagają jeszcze zbyt wiele biegania po biurze i jem śniadanie, a następnie robię listę rzeczy do zrobienia na wczoraj, które mam zrobić danego dnia.

Chwilę po 9:00 piję kawę i w tym momencie chciałam zakończyć uznając to jako koniec poranka, niemniej jednak najczęściej mam już wtedy za sobą wiele zrobionych rzeczy. Ale jak głosi nasza biurowa tablica: 


You May Also Like

0 komentarze